Nie mogłem złapać tchu. Uciekałem jakby się za mną paliło. Chciałem czym prędzej oddalić się od tamtego miejsca... Miejsca, które od dzisiaj będzie dla mnie całkowicie obce. Miejsca, które stanie się niedostępne dla mojej osoby... Musiałem uciekać z własnego domu... Z rodzinnej watahy. Nie wyrzucili mnie. Sam odszedłem. Nie mogłem tam zostać... Nie po tym co się stało. A to wszystko z mojej winy.
Zatrzymałem się po środku jakiegoś lasu. Gdzie ja byłem? Nie wiem... Ile już biegłem? Nie wiem! Dokąd zmierzałem? Też nie wiem! To co zrobiłem było bez sensu... Może nie powinienem uciekać? Nie. Dobrze, że odszedłem... Tak będzie lepiej... Lepiej i dla mnie i dla mojej rodziny. Spuściłem łeb na dół, a po moim pysku popłynęła samotna łza.
- Cholera! - wydarłem się na cały las. Czemu to tak boli? Czemu to wszystko przytrafiło się właśnie mnie? Byłem za razem smutny i wściekły... Wściekły na samego siebie za to co zrobiłem... Nie. Byłem wściekły na kogoś innego. Tego potwora który... Który po części jest mną. Westchnąłem cicho. Tego kim jestem nigdy nie zmienię. Nie potrafię. Nikt nie potrafi. Ale może dałoby się zacząć od początku? Tak jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Gdybym tylko wiedział jak...
- Hej. - usłyszałem głos tuż nad sobą. Podskoczyłem jak oparzony i odwróciłem się do tyłu. Przede mną stała wadera o złoto-białym futrze i fioletowym, pawim ogonie. Jej spojrzenie wydawało się być łagodne i pełne zaciekawienia - Jestem Rose. Zgubiłeś się?
- J-Ja... - Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Może to jest właśnie taka szansa o której wcześniej myślałem? Ona może znać jakąś watahę do której mógłbym dołączyć. Obym tego nie zepsuł. - To znaczy... Nie, nie zgubiłem się. Szukam... Szukam stada do którego mógłbym dołączyć. Znasz jakieś?
Wadera zaśmiała się perliście.
- Tak znam. - uśmiechnęła się - Właśnie stoisz przed jego Alfą.
- Ah... - o raju gdybym wiedział od razu... - Przepraszam...
- Za co? - spytała rozbawiona
- No... Powinienem się odnosić do Alf z większym szacunkiem.
- Przecież nic się nie stało. - powiedziała. Jeśli ona jest przywódcą tego stada to to jest wataha idealna. Miła Alfa... Ciekawe jacy są inni członkowie? - To co? Nadal jesteś zainteresowany dołączeniem?
- Jasne! - ucieszyłem się.
O wiele łatwiej będzie żyć w miejscu w którym nikt nie wiedział o... twoich wpadkach. Tak. To będzie nowe, lepsze życie. Mam przynajmniej taką nadzieję.
- To chodź.
Nie minęło wiele czasu, gdy byliśmy już na miejscu. Siadłem na środku polany i rozejrzałem się dookoła. To było piękne miejsce.
- Widzę, że ci się podoba. - powiedziała Rose - Ale zanim się rozgościsz to może poznałbyś resztę?
- Zgoda - ucieszyłem się. Wreszcie poznam kogoś z mojej nowej watahy...
Nie całe pięć minut później stałem przed wszystkimi członkami stada. Nie licząc mnie i Rose była ich piątka. Dwie wadery: jedna o ciemnobrązowym futrze i pięknych złotych oczach, a druga o różowo-białym umaszczeniu z ciemnymi dodatkami. Oprócz wader była trójka basiorów. Dwoje o biało-czarnym futrze i jeden w rudo-białym kolorze. Moją uwagę przykuły czarny pióropusz na grzbiecie jednego z biało-czarnych basiorów i błękitne pióra pozawieszane na sznurku u tego rudego. Zacząłem jednak przyglądać się waderze o ciemnym futrze. Jej oczy... Wydawały mi się znajome. Ale skąd? Byłem pewien, że nigdy nie widziałem się z tą wilczycą... Ale te oczy. Takie same miała mija matka...
- Halo? Słuchasz co mówię? - Rose wyrwała mnie z zamyślenia
- Umm... Przepraszam. - wybąkałem
- Pytałam cię jak masz na imię. Bo w tym wszystkim zapomniałam się dowiedzieć - wytłumaczyła Alfa
- Will... - powiedziałem cicho
- A więc jak już mówiłam to jest Will. - zaczęła z powrotem Rose. - Jest nowym członkiem stada.
Wszyscy obecni spojrzeli na mnie. Niektórzy wydawali się ciekawi, a od innych było czuć obojętność. Uśmiechnąłem się lekko do członków mojego nowego stada. Od dzisiaj jestem jednym z nich.
<obojętnie jaki wilk dokończy XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz