Obudziłem się w jakimś lesie... leżałem oparty o drzewo w postaci
człowieka. Całe ciało, od stóp do głowy bolało niemiłosiernie, a do tego
odkryłem, że mam ranę rozciągającą się od nadgarstka do ramiona mojej
lewej ręki. Wtem poczułem przeszywający ból z tego miejsca, moje ciało
chyba właśnie też zaczynało się budzić. Widziałem wszystko jakby przez
mgłę, ale nie na długi okres, po mrugałem parę razy i mi przeszło. Po
woli wstałem aby rozpoznać się w terenie. Zawsze to samo, ból w całym
ciele, brak wspomnień a do tego kręci mi się w głowie, zawsze. Złapałem
się za krwawiącą ranę prawą dłonią i przeszukiwałem tereny, nowe
zapachy, nowy las... gdzie ja kuźwa trafiłem? Wszystko wydaję się takie
obce... inne niż dotychczas... takie...magiczne? Po paru minutach
wędrówki... a raczej człapania, dostałem się do niewielkiego jeziorka.
Malutki skrawek wypełniony wodą a do tego jeszcze jakiś wodospad.
Ukląkłem przy brzegu i podwinąłem zakrwawiony rękaw.
- Ugh... nie wygląda to przyjemnie... - powiedziałem do siebie i zacząłem przemywać ranę wodą.
Przede mną nabrała lekko rubinowej barwy, jak moje włosy. Cisza
spokój... nawet nie zauważyłem tej wadery siedzącej praktycznie po
drugiej stronie jeziorka... zaraz... WADERA? Spojrzałem w jej stronę,
wydawała się trochę przybita... spoglądała w swoje odbicie w wodzie...
chyba nie za bardzo była mną przejęta... Gdy tak wpatrywałem się w nią i
ona w pewnym momencie spojrzała na mnie... a ja zamarłem. Uciekać?
Błagać? Siedzieć? Zabić? Wiele pomysłów krążyło mi po głowie, ale
postanowiłem, że grzecznie po siedzę w miejscu, dalej obmywałem swoją
ranę a wadera zaczęła powoli podchodzić do mnie. W pewnym momencie
znalazła się tuż przy mnie... i ... przemówiła... tak jak uważałem...
nie jestem sam:
- Kim jesteś...?
Podniosłem wzrok na wilczycę dalej siedząc w tej samej pozycji.
- Jestem Deux... spokojnie, nie jestem żadnym szpiegiem... po prostu... zgubiłem się... - mruknąłem.
Rose?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz