środa, 11 lutego 2015

Od Deux'a Do Rose

Obudziłem się w jakimś lesie... leżałem oparty o drzewo w postaci człowieka. Całe ciało, od stóp do głowy bolało niemiłosiernie, a do tego odkryłem, że mam ranę rozciągającą się od nadgarstka do ramiona mojej lewej ręki. Wtem poczułem przeszywający ból z tego miejsca, moje ciało chyba właśnie też zaczynało się budzić. Widziałem wszystko jakby przez mgłę, ale nie na długi okres, po mrugałem parę razy i mi przeszło. Po woli wstałem aby rozpoznać się w terenie. Zawsze to samo, ból w całym ciele, brak wspomnień a do tego kręci mi się w głowie, zawsze. Złapałem się za krwawiącą ranę prawą dłonią i przeszukiwałem tereny, nowe zapachy, nowy las... gdzie ja kuźwa trafiłem? Wszystko wydaję się takie obce... inne niż dotychczas... takie...magiczne? Po paru minutach wędrówki... a raczej człapania, dostałem się do niewielkiego jeziorka. Malutki skrawek wypełniony wodą a do tego jeszcze jakiś wodospad. Ukląkłem przy brzegu i podwinąłem zakrwawiony rękaw.
- Ugh... nie wygląda to przyjemnie... - powiedziałem do siebie i zacząłem przemywać ranę wodą.
Przede mną nabrała lekko rubinowej barwy, jak moje włosy. Cisza spokój... nawet nie zauważyłem tej wadery siedzącej praktycznie po drugiej stronie jeziorka... zaraz... WADERA? Spojrzałem w jej stronę, wydawała się trochę przybita... spoglądała w swoje odbicie w wodzie... chyba nie za bardzo była mną przejęta... Gdy tak wpatrywałem się w nią i ona w pewnym momencie spojrzała na mnie... a ja zamarłem. Uciekać? Błagać? Siedzieć? Zabić? Wiele pomysłów krążyło mi po głowie, ale postanowiłem, że grzecznie po siedzę w miejscu, dalej obmywałem swoją ranę a wadera zaczęła powoli podchodzić do mnie. W pewnym momencie znalazła się tuż przy mnie... i ... przemówiła... tak jak uważałem... nie jestem sam:
- Kim jesteś...?
Podniosłem wzrok na wilczycę dalej siedząc w tej samej pozycji.
- Jestem Deux... spokojnie, nie jestem żadnym szpiegiem... po prostu... zgubiłem się... - mruknąłem.

Rose?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz