Wskoczyłyśmy do wody, ryby wyskakiwały z wody, to ułatwiało złapanie
którejś. Otworzyłam pysk i wskoczyły do niego. Spojrzałam na Rose, z
uśmiechem. Trudno było go zobaczyć, bo ryby ledwo mi się do niego
zmieściły. Wyplułam je na brzeg. I dalej je łapałam.
- Już wystarczy dla całej watahy. - powiedziała. Zaniosłyśmy je do watahy i dałyśmy każdemu po kilka.
- Mamy co jeść - powiedziałam z uśmiechem. Rose odwzajemniła to swoim uśmiechem.
- Co powiesz na... - zaczęłam. - Małą rundkę wokół watahy? - uśmiechnęłam się.
- Jasne! Bieg to zdrowie. - odpowiedziała uśmiechając się. Biegłyśmy
dosyć wolno, cały czas rozmawiając na różne tematy. Zaczynając na watasze, kończąc na żartach. Kiedy wróciłyśmy był już zachód słońca.
- Zawsze lubiłam zachody słońca... są takie piękne!
- Gdziekolwiek się jest są piękne. - uśmiechnęła się.
- To do jutra. - powiedziałam.
- No, do jutra.
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz